czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 8

* Oczami Amy *

- Nie jestem na to gotowa.- szepnęłam mu do ucha.
- Mam to gdzieś.- odpowiedział.
- Co? Louis! Nie rozumiesz co do Ciebie mówię? Nie chce!- krzyczałam. W pewnej chwili udało mi się wyswobodzić z uścisku chłopaka. Wybiegłam na ulicę i zaczęłam biec przed siebie.
- I tak do mnie wrócisz!- wykrzykiwał. Miał rację. Mimo tych jego wad, nastrojów i czynów jest w nim coś takiego co mnie do niego przyciąga. Prędzej czy później wrócę do niego, i przykre jest to, że sama byłam tego świadoma. Wiedziałam, że nie chce, ale z drugiej strony wiedziałam, że i tak to zrobię. Nagle poczułam jak ktoś mocno zaplata ręce wokół mojej talii i opiekuńczo przyciąga mnie do siebie. 
- Nie Louis, proszę... nie.- szepnęłam jednocześnie próbując się wyrwać.
- Spokojnie.- usłyszałam znajomy mi ochrypnięty głos. Szybko się odwróciłam i bez słowa wtułiłam się w tors loczka.
- Harry... on chciał, ja nie, jeszcze nigdy...- szeptałam.
- Cii, już dobrze. Nic ci nie grozi.- powiedział, po czym wziął mnie na ręce w pozycji panny młodej i zaniósł do swojego o kilka metrów oddalonego samochodu. Wsadził mnie do samochódu na miejsce pasażera i już po chwili odpalał silnik.
- Harry?- zaczęłam.
- Tak?- położył opiekuńczo dłoń na moim udzie.
- Czemu zawsze przy mnie jesteś? Zawsze gdy dzieje się coś złego pojawiasz się ty. Czy ty... czy ty jesteś moim aniołem stróżem?- spytałam. Na twarz chłopaka wstąpił szeroki uśmiech.
- Moge być kim chcesz skarbie.- powiedział poważnie i złapał mnie w talii. 


Przyciągnął mnie do siebie i posadził na swoich kolanach. Tym razem to on się we mnie wtulił. W pewnej chwili poczułam na swoim dekoldzie mokrą ciecz. Podniosłam głowę Styles'a za podbródek i spojrzałam w jego czerwone, podpuchnięte oczy.
- Harry, co się stało?- chwyciłam jego twarz w dłonie i zmusiłam by patrzył mi w oczy.
- Nic takiego...- szepnął i wytarł kolejną łzę, która spływała po jego policzku.


- Harry mów.- powtórzyłam.
- Amy, nie mogę przykro mi.- po tych słowach złapał mnie za biodra, by odstawić na moje poprzednie miejsce, ale się nie dałam. Twardo siedziałam na jego kolanach.
- Harry nie zejdę dopóki nie powiesz o co chodzi.
- Dla mnie to dobrze.- powiedział jednocześnie delikatnie się uśmiechając. Jak zwykle ujrzałam jego śnieżno białe zęby i te urocze dołeczki.
- Hazz...- szepnęłam, by dodać mu otuchy.
- Chodzi o to, że jak wiesz muszę słuchać się Louisa. Bo to tak na prawdę dzięki jego pomocy udało mi się wyjść z tego całego syfu. Mam wobec niego dług wdzięczności i choć do zabrzmi głupio spodobałaś się mu. Pomyślałem wtedy "hmm, kolejna do kolekcji Tomlinsona", ale gdy mi cię pokazał totalnie go wyśmiałem. Grzeczna, miła, z marzeniami i planami na przyszłość, nie tak jak jego typ - wóda i seks. Powoli zaczęliśmy cię poznawać, oboje. I wtedy zdałem sobie sprawę z pewnej rzeczy...
- Jakiej Harry?- szepnęłam, gdy przerwał.
- Nie mogę... obiecałem.- powiedział niepewnie i ponownie położył dłonie na moich biodrach, by mnie zdjąć.
- Komu?
- Sobie...
- Harry proszę.- powiedziałam i spojrzałam w jego oczy. Chłopak głośno westchnął, po czym przeczesał nerwowo włosy do tyłu. Na jego zaróżowionych policzkach ponownie spłynęły łzy.


Wziął do ręki rąbek koszulki i wytarł nim oczy.
- Chodzi o to, że się w Tobie zakochałem a nie miałem prawa. Mieliśmy się tylko przyjaźnić a ja zjebałem sprawę.- szepnął.
- Granicy między przyjaźnią, a miłością nikt i nic nie upilnuje.- szepnęłam, niepewna tego co mówię.



Hahhahahahhahaha, śmiejmy się razem bo ten rozdział to katastrofa. Mimo to nie zamierzam być pobłażliwa czy coś i...
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 7

* Oczami Amy *

- Nigdzie nie idziesz. Spróbuj wsiąść a pożałujesz.- powiedział ostrym, ale opanowanym tonem.
- Grozisz jej!?- Harry w dosłownie sekundzie znalazł się przy mnie. Przyciągnął mnie do siebie a ja niepewnie przylgnęłam do jego torsu.
- Ostrzegam.- powiedział Zayn jednocześnie wypuszczając dym z ust.


- To ja cię ostrzegam. Zostaw nas, zrozumiałeś?- powiedział spokojnie Harry na co mulat się zaśmiał.- No i z czego się rżysz murzynie?!
- Jak mnie nazwałeś?!- brunet wyrzucił fajkę i podszedł bliżej.
- Słyszałeś chuju.- odburknął loczek, po czym wsadził mnie do auta. Po chwili sam je okrążył i do niego wsiadł. Odjechał z piskiem opon a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
- O co wam poszło?- spytałam.
- O nic, po prostu nie można mu ufać.- powiedział jednocześnie zmieniając bieg. Wyciągnął telefon i do kogoś zadzwonił.
- Co ty odpierdoliłeś? Powierzyłeś Amy temu gnojkowi?!- krzyknął do słuchawki. Otrzymał jakąś odpowiedź, po czym się rozłączył.
- Co jest?
- Nic, jedziemy do domu.
- Którego?- spytałam zdezorientowana.
- No twojego.- odpowiedział jednocześnie się śmiejąc.
- A no racja.- również się zaśmiałam.
- Ale od ciebie cuchnie. Obiecaj mi, że to był ostatni raz jak paliłaś.
- To był mój pierwszy.
- I ostatni. Obiecaj.- spojrzał mi w oczy.
- Obiecuję mamo.- szepnąłam ze śmiertelną powagą.
- No ja mam nadzieję.- resztę dorgi spędziliśmy w ciszy. Gdy podjechaliśmy pod mój dom Styles się zatrzymał i otworzył mi drzwi.
- Milejdi!- wykrzyknął i zamachnął ręką na co wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.


- Masz piękny uśmiech.- powiedział.
- Harry...- szepnęłam zawstydzona. Chłopak ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy.
- Jesteś piękna.- również szepnął. Patrzyliśmy sobie w oczy przez kilka sekund, aż nagle zielonooki odskoczył ode mnie gwałtownie.
- Łapska z dala od mojej kobiety!- krzyknął Louis, który właśnie do nas podszedł. Władczo objął mnie ramieniem i przycisnął do swojego torsu.- Co zrobił? Powiedz to skopie go jak psa.- powiedział zdenerwowany.
- Louis! On mi nic nie zrobił! Uspokój się do cholery jasnej!- powiedziałam. Byłam totalnie zszokowana jego zachowaniem. Nigdy taki nie był.
- Przepraszam.- szepnął zmieszany Harry, po czym odszedł.
- Zachowałeś się jak idiota.- powiedziałam patrząc mu w oczy.
- Jak idiota?! Dobierał się do ciebie!
- Nie używaj słów, których znaczenia nie rozumiesz.
- Wiem co widziałem!
- Tak? Co takiego?- po tych słowach położyłam swoję ręce na biodra i oczekiwałam jego odpowiedzi.
- No kurwa dobierał się do ciebie. Jesteś moją kobietą i tylko ja mogę cię dotykać, zrozumiałaś?!
- Nie jestem twoją własnością.
- Pytam czy kurwa zrozumiałaś!- krzyknął i złapał mnie mocno za podbródek.
- To boli...- szepnęłam wystraszona.
- Będzie dopóki nie odpowiesz.- powiedział spokojnie. W tym momencie jego tęczówki przybrały ciemny kolor a on sam wyglądał jak psychopata.
- Bałwan.- ponownie szepnęłam. Postanowiłam pójść w drugą stronę i załagodzić sytuację.
- Tęskniłem za tym.- powiedział i namiętnie wbił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek tym samym go przedłużając. Jego ręce niebezpiecznie powędrowały na moje pośladki na co odruchowo się od niego odsunęłam.
- Louis... jesteśmy w mojescu publicznym.
- To wejdźmy do środka.- powiedział i wziął mnie na ręce tym samym zmuszając bym oplotła go nogami w pasie.
- Nie jestem na to gotowa.- szepnęłam mu do ucha.
- Mam to gdzieś.- odpowiedział.



Trochę mi przykro, że tak długo musiałam czekać na wybraną liczbę komentarzy. Za karę macie krótki rozdział. :D
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY I NIE WAŻNE ILE BĘDĘ MUSIAŁA NA NIE CZEKAĆ... WCZEŚNIEJ NIC SIĘ NIE POJAWI.


wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 6

* Oczami Amy *

- To było...- nie dokończyłam bo Louis znowu namiętnie wbił się w moje rozgrzane wargi. Ssał moje usta i przygryzał co wydawało mi się lekko dzikie, ale na swój sposób mi się to podobało a zarazem bardzo pociągało. Nasze języki tworzyły harmonię, po prostu idealnie do siebie pasowały. Nie mogłam uwierzyć, że to właśnie z nim przeżywam swój pierwszy pocałunek. Z chłopakiem, którego pragną wszystkie dziewczyny z okolicy. W tej chwili całuje się z Louisem Tomlinsonem. Chwyciłam jego twarz w dłonie i po dłuższej chwili osłupienia odwzajemniłam pocałunek.


- Yy Amy...- cichy głos Alana oderwał mnie i bruneta od siebie. Lekko zadyszana stałam wtulona w chłopaka. W tamtej chwilo szczerze nienawidziłam Al'a. 
- Tak?- wysiliłam się na najmilszy ton.
- Musimy już lecieć.- powiedział speszony. W sumie to go rozumiem. Nigdy nie widział mnie w takiej sytuacji, więc nie wiedział jak się zachować.
- Eh, no dobra. Idź do samochodu a ja dojdę.- odpowiedziałam.
- Okej.- powiedział i powoli skierował się w stronę wyjścia.
- To ja już będę lecieć...- powiedziałam smutna.
- Słyszałem.- objął mnie w talii i przyciągnął do swojego torsu. Zaciągnęłam się słodkim zapachem jego perfum.
- Do jutra?- spytałam z nutką nadziei w głosie.
- Nie będzie mnie na zajęciach. Ale z chęcią przyjadę po Ciebie rano jak na prawdziwego chłopaka przystało.- zaśmiał się.
- Chłopaka?- powiedziałam zdziwiona.
- Tak myszko.- pocałował mnie delikatnie w czoło.- Do jutra.- powiedział i odszedł. Stałam tak osłupiała przez jeszcze kilka sekund. Czy on właśnie to powiedział? Na prawdę nazwał się moim chłopakiem? Czy to tylko wymysł mojej wyobraźni? Pomachałam głową w prawo i lewo by się otrząsnąć. W końcu zaczęłam iść do Alana bo na pewno się niecierpliwi. Otworzyłam drzwi i wsiadłam do auta. Al na mój widok podskoczył jak oparzony.
- Matko Boska!- krzyknął.
- Y nie. Z tego co wiem to Amy zwykła, najzwyklejsza.- odpowiedziałam jednocześnie się śmiejąc.- A co takiego robiłeś, że aż tak się wystraszyłeś?
- Po pierwsze niezły rym, a po drugie konia waliłem.- odpowiedział tym samym ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
- I tak szybko go schowałeś?- ciągnęłam zabawną dla mnie rozmowę.
- Ha ha ha.- powiedział wolno Al.
- Dobra jedźmy.- klepnęłam go w udo. Po parunastu minutach dojechaliśmy pod mój dom.
- Znowu sama?- spytał niebieskooki.
- No niestety... jakoś przeżyje, tata wraca za tydzień więc sobie poradzę.- uśmiechnęłam się sztucznie.
- Okej. To do jutra?
- Tak, ale Louis po mnie przyjedzie, więc zobaczymy się dopiero w szkole.- powiedziałam na szybko i dałam mu przyjacielskiego buziaka w usta. Nie dając Alanowi nawet dojść do głosu wyszłam z auta i już po chwili weszłam do domu.


 Chłopak czekał na podjeździe aż bezpiecznie wejdę do mieszkania. Wbiegłam po schodach na górę i od razu skierowałam się do swojego pokoju. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej piżamę oraz ręcznik. Powolnym krokiem poszłam do łazienki, gdzie wzięłam długą i gorąca kąpiel. Wymyłam waniliowym szamponem włosy i owinęłam się białym ręcznikiem. Wzięłam do ręki czarną koronkową bieliznę, którą po chwili na siebie ubrałam. Osuszyłam moje kasztanowe włosy i wyszłam w samej bieliźnie do pokoju.
- Louis!- krzyknęłam próbując zakryć dłońmi jakąkolwiek część mojego ciała. 
- Spokojnie śliczna, nie masz czego się wstydzić.- powiedział i przyciągnął mnie do siebie. Złapał palcem za moją brodę i zmusił bym patrzyła mu w oczy. 
- Co ty tu robisz?- spytałam w końcu z całą zaróżowioną twarzą.
- Stęskniłem się.- wyszeptał mi do ucha. 
- No dobrze.- powiedziałam obojętnie. Chciałam by wiedział, że nie jestem jakąś pierwszą lepszą i w dodatku łatwą dziwką. Odeszłam od niego i nałożyłam na siebie jeszcze biały tshirt.- Zjemy coś?- spytałam.
- Okej.- złapał mnie za rękę i zeszliśmy razem na dół. Weszliśmy do kuchni a ja otworzyłam lodówkę. Wyjęłam z niej produkty i zaczęłam robić kanapki na blacie kuchennym. W pewnym momencie Louis objął mnie od tyłu i zaczął delikatnie całować mnie po szyi. Przechyliłam lekko głowę w bok.
- Co ty robisz?- spytałam skrępowana.
- Całuję Cię, spokojnie... nie jestem z tych co robią to od razu.- zapewnił. Po tych słowach odwróciłam się do niego przodem i podałam mu talerz.
- No i super, zanieś na górę.- oboje się zaśmialiśmy. Tomlinson zabrał talerz i oboje weszliśmy na górę. Położyłam się na łóżku a zaraz obok brunet. Powoli zajadaliśmy się kolacją. Spojrzałam w bok na zegarek.
- Louis już północ! Ja jutro mam szkołę!- krzyknęłam i w tempie prawie natychmiastowym zgasiłam światło i wślizgnęłam się do łóżka. Położyłam się na boku a chłopak objął mnie od tyłu. W takiej pozycji zasnęliśmy, ale i również się obudziliśmy. Obróciłam się w stronę chłopaka a uśmiech sam wskoczył na moją twarz. Zmierzwione włosy chłopaka bezwładnie opadły mu na czoło. Wyglądał tak niewinnie mimo tego jak zarabiał. Jednak nie czułam przy nim zagrożenia, wręcz przeciwnie... czułam się nad wyraz bezpieczna. Przejechałam palcem po policzku niebieskookiego. Po moim dotyku chłopak od razu otworzył oczy.
- Mogłabym budzić się tak codziennie.- szepnęłam. 
- Ja również.- po tych słowach Louis złapał moją twarz w dłonie i delikatnie pocałował. Po paru minutach wyszliśmy z łóżka. Zeszłam na dół by przygotować coś do jedzenia niestety było kiepsko z czasem więc mogłam pozwolić sobie tylko na płatki. Wyjęłam dwie miski, łyżki,  mleko oraz jakieś musli. 
- Louis!- zawołałam. Brunet przyszedł ubrany jedynie w spodnie. Usiadł koło mnie przy blacie i zaczął się zajadać.
- Już nie nazwiesz mnie bałwanem? Polubiłem to przezwisko...- szepnął i zrobił małą podkówkę z ust.
- Oj zawsze będziesz moim bałwanem.- zaśmiałam się. Poszłam odłożyć talerze do zmywarki, gdy się odwróciłam Tomlinson stał za mną. Położył swoje dłonie na moich biodrach i spojrzał mi w oczy, po czym uniósł i posadził na blacie. Robiąc tą czynność cały czas mnie całował.


- Louis...- powiedziałam w pewnym momencie,  by to przerwać bo doskonale wiedziałam do czego to prowadzi.
- Przepraszam...- szepnął mi do ucha i złapał za rękę. Oboje poszliśmy na górę. Weszłam do siebie do pokoju i podałam brunetowi ręcznik by mógł się wykąpać. Sama w tym czasie spakowałam się. Weszłam do garderoby i wybrałam sobie ładny moim zdaniem zestaw. Podeszłam do biurka z ubraniami w ręku i wyciągnęłam z niego złoty zegarek, naszyjnik i inne biżuterie. Zapukałam do drzwi łazienki. 
- Już?- spytałam. 
- Tak.- usłyszałam w odpowiedzi. W tym momencie nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Moim oczom ukazał się nagi Louis.
- Myślałam, że już...- powiedziałam zawstydzona o odwróciłam się w drugą stronę by nie patrzeć na "to".
- No bo już, tylko nie zdążyłem nałożyć ręcznika.- powiedział jednocześnie się śmiejąc. 
- Em... już? 
- Tak.- odpowiedział. Wtedy odwróciłam się i podeszłam z ciuchami do zlewu. Ubrania zostawiłam na szafce, po czym odkręciłam się w stronę mojego chłopaka. 
- Louis...
- Tak?
- Mógłbyś...
- Mógłbym co?- droczy się. Jaki on słodki. 
- Wyjść!- powiedziałam i wypychając go za drzwi zostałam sama. Wzięłam szybki prysznic, podkręciłam włosy, pomalowałam się i ubrałam. Wyszłam z łazienki i zarzuciłam sobie na ramię torbę.


Złapałam Louisa za rękę i oboje wyszliśmy z domu. W samochodzie ciszę zagłuszała jedynie muzyka lecąca z radia. Położyłam dłoń na udzie chłopaka. 
- Louis? Czemu nie idziesz dzisiaj na zajęcia?- spytałam. 
- Mam robotę.- odpowiedział twardo. 
- Czy to...- nie dokończyłam. 
- Niebezpieczne. Kochanie, dziś odbierze Cię mój znajomy Zayn.
- Myślałam, że nie macie już kontaktu.- powiedziałam.
- Odnowiliśmy.- ewidentnie nie chciał o tym rozmawiać. 
- Jak?
- Im mniej wiesz tym lepiej... Am, zrozum.
- No dobra. Ale to z Alanem się umówiłam. Ma mnie odwieźć.
- Rób co karzę.- powiedział i pocałował mnie w czoło. Wyszłam z auta i udałam się do szarego budynku potocznie zwanego budą. Zajęcia zleciały szybko. Nim się obejrzałam już wychodziłam razem z Al'em ze szkoły koło godziny 15.
- To na razie.- przytuliłam go na pożegnanie. Chłopak odjechał a ja usiadłam na ławce przed moim liceum i czekałam na Zayn'a. To będzie trudne go  zauważyć zważywszy, że nawet nie wiem jak on wygląda. Po około dwudziestu minutach przede mną zatrzymał się czarny jeep, z którego wysiadł mulat. Podszedł do mnie i odpalił fajke.
- Zayn.- wyciągnął w moim kierunku pokrytą tatuażami dłoń. 


- Amy.- uścisnęłam ją.- Masz poczęstować?- wskazałam palcem paczkę papierosów. 
- Louis wie, że palisz?- spytał jednocześnie wyciągając dla mnie fajkę.
- Nie palę, to mój pierwszy. Warto spróbować.- uśmiechnęłam się, po czym odpaliłam mojego Marlboro. Byłam już w połowie papierosa, gdy zobaczyłam srebrne auto Harrego podjeżdżającego pod szkołę. Z fajką w ręku podeszłam do auta.
- Harry? Co ty tutaj robisz?- byłam zdziwiona jego widokiem. Loczek zmiażdżył wzrokiem Malika i ponownie spojrzał na mnie.
- Wsiadaj.- zdążyłam mu zaufać więc zdecydowałam się wykonać polecenie. W połowie drogi mulat mocno złapał mnie za ramie.
- Nigdzie nie idziesz. Spróbuj wsiąść a pożałujesz.- powiedział ostrym ale opanowanym tonem.


Przepraszam, że nie jest mega długi tak jak obiecałam, ale nie miałam weny by pisać dalej i skończyłam tu. Nawet nie wiecie jaki orgazm miałam widząc ile było komentarzy. Jak widzicie rozdział nudny ale musiał taki być bo zaczyna się  powoli coś dziać. Każdy komentarz jest motywacją do następnego rozdziału więc im więcej tym lepiej. Następny rozdział w piątek jeśli będzie 25 KOMENTARZY LUB WIĘCEJ
A TERAZ POLECENIE TRZECIEGO I RÓWNIE WSPANIAŁEGO BLOGA ANONIMOWEJ DIRECTIONERKI
KOCHAM WAS

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 5

* Oczami Amy *

Wolnym krokiem zaczęłam iść w stronę Louisa.
- Hej bałwanie.- słysząc mój głos chłopak odruchowo obrócił się w moją stronę. Gdy nasze spojrzenia się spotkały na nasze twarze wstąpił szeroki uśmiech. Po chwili poczułam fale różu zalewającą moje policzki.
- Cześć piękna.- odpowiedział na moje przywitanie. 
- Bez przesady..- szepnęłam zawstydzona a brunet zbliżył się do mnie.
- Gdy się rumienisz wyglądasz bosko.- szepnął mi do ucha.
- Ale z ciebie flirciarz!- zaśmiałam się jednocześnie klepiąc Tomlinsona lekko w ramie.
- Ale szczery.- zagryzł delikatnie swoją dolną wargę. Stanęliśmy wpatrując się w oświetlony basen i nawet nie wiem kiedy nasze dłonie powoli zbliżyły się do siebie.


Spojrzałam zadowolona w hipnotyzujące oczy Louisa. 
- Zatańczysz?- spytał mnie a ja onieśmielona lustrowałam w głowie wszystkie za i przeciw. W końcu pokiwałam głową godząc się tym samym na taniec z nim. Ręką chłopaka objęła moją talię. Ruszyliśmy powoli do środka domu, ale w połowie drogi ktoś oblał mnie piwem lub czymś podobnym.
- Cholera!- krzyknęłam jednocześnie próbując rękami usunąć plamę na ubraniach.
- Wow, Amy! Ty przeklinasz!- zaśmiał się Tomlinson. 
- Nie śmieszne...- powiedziałam.- Poczekaj tu a ja pójdę z Alanem po ciuchy do auta.- dodałam a chłopak skinął głową na znak, że rozumie. Widząc jego odpowiedź odeszłam pare kroków dalej i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu przyjaciela. 
- Al!- krzyknęłam, gdy zauważyłam bruneta. Przeciskając się przez tłum ludzi doszłam w końcu do chłopaka. 
- O hej, widzę, że dobrze się bawisz.- Alan spojrzał znacząco na moje mokre ciuchy.
- Ja właśnie w tej sprawie. Chodź ze mną do auta po suche rzeczy.- na moje słowa Al wypił duszkiem resztę piwa, które trzymał w ręku. 
- No to chodźmy.- powiedział, po czym udaliśmy się w stronę wyjścia. Brązowooki otworzył pojazd a ja wyjęłam swoje ubrania. Rozebrałam się na oczach chłopaka. 
- Wiesz... ciesze się, że nie jesteś tacy jak inny, nie patrzysz na moje ciało jako obiekt do zaliczenia, akceptujesz mnie taką jaką jestem i we wszystkim mnie rozumiesz. Jesteś taki...- nie dokończyłam.
- Jestem gejem.- zaśmiał się, ja również. 
- Chciałam powiedzieć, że jesteś kochany.- powiedziałam w tym samym czasie zamykając drzwi auta.
- Dziękuję Amy.- powiedział poważnie.- Ślicznie wyglądasz.- dodał. Prezentowałam się tak.


- Też mi się podoba.- szepnęłam. 
- Skromność.- ponownie się zaśmialiśmy.
- Dziękuję Al.- powiedziałam w pewnym momencie. 
- Za co?- spytał zdziwiony. 
- Za to, że przy mnie jesteś.- przytuliłam go mocno i pocałowałam w usta po przyjacielsku. Chłopak się tylko uśmiechnął.
- Dobra, to ja idę do Louisa!- próbowałam przekrzyczeć muzykę w domu, do którego przed chwilą doszliśmy.
- A ja do Scotta!- również krzyknął. 
- Co?! Jakiego Scotta?- spytałam jednocześnie falując w zabawny sposób brwiami.
- Taki jeden, nawet spoko ale nie sądzę by było z tego coś poważnego. 
- No dobra to baw się dobrze.- krzyknęłam i odeszłam w kierunku Louisa, który właśnie popijał piwo. Gdy tylko byłam w zasięgu jego wzroku chłopak zmierzył mnie wzrokiem i zagryzł wargę. 
- Wyglądasz seksownie.- nic nie odpowiedziałam. Po prostu się w niego wtuliłam. Brunet objął mnie i jakby specjalnie dla nas DJ puścił wolną piosenkę. 
- Zatańczysz?- spytał. 
- Chętnie.- odpowiedziałam i już po chwili znajdowaliśmy się w centrum tańczących par.


Powoli podeszłam do Louisa i splotłam dłonie wokół jego szyi. Jego ręce natomiast powędrowały na moją talię. Oparłam głowę o jego prawe ramie i zaczęliśmy kołysać się w rytm lecącej muzyki. W jego ramionach czułam się spokojnie, jakbym była w nie idealnie wpasowana. W pewnej chwili dłonie chłopaka zjechały niżej, ale na szczęście zatrzymały się tuż nad biodrami. Zamknęłam oczy i postanowiłam rozkoszować się tą chwilą. Po około dwóch minutach piosenka się skończyła a my niechętnie się od siebie oderwaliśmy. Gdy nasze spojrzenia się spotkały Louis zaczął zbliżać swoją twarz do mojej. Tak to jest ten moment, mój pierwszy pocałunek. 
Nasze wargi zwarły się ze sobą w delikatnym i pełnym czułości pocałunku.  Po kilku sekundach raju oderwaliśmy się od siebie a ja cały czas patrząc mu w oczy uśmiechnęłam się od ucha do ucha. 


NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 4

* Oczami Amy *

W mojej torebce rozbrzmiał dźwięk dzwoniącego telefonu. Niechętnie wyjęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił tata.
- Tak tato?- spytałam.
- Amy! Gdzie ty jesteś? Czy ty zdajesz sobię sprawę z tego, która jest godzina?!
- Tak tato, przepraszam. Już wracam.

*

- Dziękuję za miło spędzony wieczór.- powiedziałam, gdy Harry odprowadzał mnie pod drzwi mojego domu.
- Nie ma za co.- odpowiedział i tyle go widziałam.
- Tato! Jestem!- krzyknęłam wchodząc do salonu.
- Okej!- odkrzyknął ze swojego biura. Zdjęłam buty i udałam się po ciemnych drewnianych schodach na górę do mojego pokoju. Będąc już w nim wyjęłam z torebki telefon i zadzwoniłam do Alana.
- Hej Al! Co tam? Jak się czujesz?- spytałam.
- W porządku, dzięki już lepiej. Słyszałem, że Charles robi jutro małą impreze. Idziemy?
- Wiesz.. nie wiem jak tata.- powiedziałam niepewnie.
- Daj spokój!  Powiesz, że idziemy do biblioteki.
- No nie wiem zobaczę jutro,  muszę kończyć. Pa.- rzuciłam zanim chłopak zdążył odpowiedzieć. Złapałam w rękę dużą bluzkę taty oraz bieliznę i skierowałam się do łazienki. Rozebrałam się do naga i weszłam pod prysznic. Pozwoliłam ciepłym strumieniom wody otulić moje ciało. Po dokładnym umyciu włosów wyszłam z zaparowanej kabiny. Wysuszyłam włosy i ubrałam się w przygotowane wcześniej ubranie. Wyszłam z łazienki i od razu wślizgnęłam się do ciepłego łóżka. Rano obudziły mnie ciepłe promienie czerwcowego słońca. Przeciągnęłam się i z uśmiechem na ustach zeszłam na dół. Na kuchennym blacie leżała mała prostokątna karteczka. "Mam dziś na pierwszą zmianę, obiad masz w lodówce,  tata." - przeczytałam na głos. Nie podobało mi się to. Z jednej strony byłam zła bo w końcu jest sobota a go znowu nie ma w domu. Z drugiej zaś strony byłam zadowolona bo bez zbędnych marudzeń ze strony ojca będę mogła iść na imprezę. Wyjęłam z szafki miskę i łyżkę a następnie wrzuciłam do naczynia płatek i zalałam je mlekiem. Po kilku minutach moje nędzne śniadanie zostało skonsumowane. Pobiegłam na górę i weszłam do siebie do pokoju. Podeszłam do biurka i wyjęłam z niego czerwony lakier do paznokci. Chwilę później dmuchałam w dłonie by lakier wysechł. Z gotowymi dłońmi udałam się do garderoby i wyjęłam z niej skąpe różowe szorty i krótką białą bluzkę.
- A co? Jak szaleć to szaleć.- powiedziałam sama do siebie. Nałożyłam na ciało czarną, koronkową bieliznę a na nią wybrane wcześniej ciuchy.


Ponownie tego dnia udałam się do łazienki. Włosy delikatnie podkręciłam lokówką i spuściłam je luźno wzdłuż ramion. Na twarz nałożyłam podkład i róż. Oczy pociągnęłam delikatnie tuszem a po ustach przejechałam bezbarwnym błyszczykiem. Uśmiechnęłam się na swoje odbicie w lustrze. Wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku, po czym z szafki stojącej obok wzięłam mojego iPhona. Wybrałam numer Alana, który odebrał po pierwszym sygnale.
- Joł.- powiedział a mnie zalała tafla śmiechu. 
- No hej. Al co do tej imprezy to będę..
- Poważnie?!- spytał przyjaciel niedowierzając.
- Serio serio. Bądź po mnie o 18.- powiedziałam. 
- Ale party zaczyna się o 17.- szepnął z nutką rozbawienia w głosie. Brawo Am! Jak zwykle musiałaś strzelić jakiegoś babola.
- Yy tak wiem, bądź o 16, paa!- powiedziałam na jednym wdechu zawstydzona i szybo się rozłączyłam. Odłożyłam telefon i spojrzałam załamana na zegarek. Jeszcze dwie godziny, co ja będę robić?- spytałam się w myślach. Może zaproszę Louisa? Nikogo tu praktycznie nie zna, będzie mu miło. Wybrałam numer, widząc kontakt zaśmiałam się głośno. Tomlinsona miałam zapisanego jako bałwan. Kliknęłam na kontakt tym samym dzwoniąc do bruneta. Odebrał, gdy już miałam się rozłączyć. 
- Halo?
- Hej Lou, nie chciałbyś pójść ze mną i przyjacielem na imprezę do znajomego?- spytałam. 
- No spoko spoko. Wyślij mi sms'em adres bo teraz nie mogę gadać. Pomagam babci.- dodał ciszej ostatnie zdanie.
- Okej.- po tych słowach mój nowy sąsiad się rozłączył a ja wysłałam mu adres Charles'a. Odłożywszy telefon złapałam za inne urządzenie jakim jest laptop. Sprawdziłam wszystkie portale społecznościowe między innymi facebook, twitter i tak dalej. Zanim się zorientowałam na zegarku wybiła 16. W tym samym czasie rozległo się pukanie do drzwi. Zbiegłam na dół i otworzyłam brunetowi.
- Hej Al.- przywitałam się z chłopakiem. 


- Siemka Am.- przytulił mnie. Lubiłam nasze przezwiska. Były oryginalne przede wszystkim. Nałożyłam czarne, krótkie conversy i wyszłam z domu wcześniej go zamykając. Al jak prawdziwy dżentelmen otworzył mi drzwi. Lubiłam go bo oceniał mnie za to jaką osobą jestem a nie za cycki i dupe. Tak, Alan jest gejem... ale wszyscy go akceptują, i to jest w porządku. Zawsze się dogadywaliśmy, czuje,  że to mój prawdziwy przyjaciel i przy nim mogę być na prawdę sobą.
- Ziemia do Amy!- krzyknął brunet machając mi jednocześnie przed twarzą swoją dłonią.
- Co?- spytałam, gdy wyrwał mnie z zamyśleń.
- No... dojechaliśmy.- powiedział jednocześnie się śmiejąc.
- Aa.-oddałam mu uśmiech i wyszłam z auta od razu kierując się do willi, w której odbywała się impreza. Weszliśmy w głąb domu a mi nawet zdawało się, że kilko gości za mną zagwizdało. Co mi się nigdy nie zdarzało. Wyszliśmy na ogród a moim oczom ukazał się duży oświetlony basen. Moją uwagę przykuła pewna postać wychodząca z wody. Chłopak wytarł się i nałożył czerwony tishirt.


- Jakie ciacho.- odezwał się Al i wskazał palcem na Tomlinsona.
- Zaklepuje.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Wolnym krokiem zaczęłam iść w stronę Louisa.


Przepraszam, że tak długo nie dodałam rozdziału. Postaram się to nadrobić! 
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY

środa, 1 stycznia 2014

Rozdział 3

* Oczami Harrego *

- Jak będziesz się tak wiercić to będzie bolało.- wysiliłem się na najlepszy uśmiech. Dziewczyna, którą trzymałem za ramie zmierzyła mnie wzrokiem.
- Nie uważasz, że to nie potrzebne? Bo w sumie jesteś raczej silniejszy ode mnie i poradzisz sobie ze mną.


Na jej słowa zmrużyłem oczy i nerwowo przeczesałem włosy do tyłu. Nie taki miał być plan, Louis mnie zabije jeśli się dowie.
- Spróbuj uciec...- nie dokończyłem.
- Nie uciekne.- zapewniła. Wtedy podniosłem głowę i po raz pierwszy spojrzeliśmy sobie tak dokładnie w oczy. Gdy prześledziłem rysy jej twarzy coś mnie tknęło. Wyciągnąłem z tylnej kieszeni spodni mały kluczyk i rozpiąłem jej kajdanki.
-Dziękuję.- szepnęła jednocześnie masując obolałe nadgarstki. Na jej słowa skinąłem głową mówiąc przy tym nieme "nie ma za co".
- Jesteś znajomym Louisa?- spytała.
- Przyjacielem.- szepnąłem i usiadłem na schodku, a zaraz obok dziewczyna. Po chwili beznamiętnej ciszy brunetka cicho się odezwała.
- Jestem Amy.- zaśmiałem się.
- Wiem to... Amy. Chodź zabiorę Cię w pewne miejsce.- dziewczyna posłała mi spojrzenie zastanawiające
- Gdzie?- kolejne pytanie.
- Do baru.
- Będą tam ludzie?- i znowu pytanie.
- Myślisz, że coś Ci zrobię?
- Jedźmy.- wyminęła pytanie i szybkim krokiem podeszła do mojego jeepa. Stanęła przed drzwiami czekając chyba na objawienie.
- Aaa! Rozumiem!- zaśmiałem się i poszedłem do drzwi i niczym jakiś beznadziejny lokaj otworzyłem.- Milejdi.- powiedziałem i zamachałem zachęcająco ręką. Na prawdę nie wiem co Louisowi może podobać się w tej rozpuszczonej lali.

*

- Tomlinson prosił bym opowiedział Ci moją... naszą historię.- mówiłem jednocześnie zmieniając bieg.
- Dobrze.- powiedziała w tym samym czasie machając porozumiewawczo głową. Na prawdę nie lubię o sobie mówić, ale jestem to winny Louisowi. Czas zacząć mój życiorys.
- W szkole zawsze byłem odrzucany przez rówieśników. Traktowali mnie jak trędowatego z jednego głupiego dla mnie powodu. Otóż byłem adoptowany. Gdy miałem 13 lat moi rodzice i brat Alex zginęli w wypadku samochodowym. Nie miałem żadnej rodziny, więc nie dość, że przewędrowałem przez sztab psychologów to wysłali mnie do wiecznie uśmiechającej się rodzinki. Tam też zostałem do 17 roku życia. Wtedy w moim życiu pojawił się Louis wraz z Zayn'em. Od razu nawiązaliśmy dobry kontakt. W tym czasie moje życie i ich diametralnie się zmieniło. Wkroczyliśmy na przestępczą drogę, i wtedy Zayn od nas odszedł. Nie podobało mu się to co robimy. Od tamtego czasu minęły dwa lata, dziś mam 19 lat. Nie przedstawiłem się więc jestem Harry Styles i oboje z Lou jesteśmy najlepszymi w promieniu 3 tysięcy kilometrów prywatnymi zabójcami. Nie robimy krzywdy kobietom i dzieciom.- w czasie, gdy skończyłem akurat dojechaliśmy pod bar. Spojrzałem na Amy, która badawczo mi się przyglądała. Weszliśmy do baru a spojrzenia wszystkich obecnych zwróciły się ku nam. Budziłem respekt w tutejszych dzielnicach z czego byłem niesamowicie dumny. Usiadłem z moją towarzyszką przy stoliku w kącie, z dala od wszystkich znajdujących się tu pijanych ludzi. W pewnej chwili dziewczyna położyła dłoń na moim udzie.
- Przykro mi, że przez tyle zła i cierpienia musiałeś przejść. - szepnęła.
- Nie boisz się mnie?- spytałem.
- Nie.- odpowiedziała z szczerym uśmiechem na twarzy nadal trzymając rękę na moim udzie. W tym momencie w stu procentach zrozumiałem oczarowanie mojego przyjaciela tą dziewczyną.


PRZEPRASZAM, ŻE PRZEZ DOŚĆ DŁUGI CZAS NIE DODAŁAM ROZDZIAŁU.
Mam nadzieje, że ten Wam się podoba. Rozdział by był już wczoraj, ale zamiast opublikować to zamknęłam okno. <mądraja>
Przepraszam, że taki krótki.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 20 KOMENTARZY
Jak spędziliście sylwestra? ;)