czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 10

* Oczami Amy *

- Odwołaj wszystkie swoje plany, akcje zaczynamy teraz.- odezwał się niski głos podkreślający ostatnie słowo.
- Dobra.- warknął Louis, po czym się rozłączył.
- Poważnie?- spytałam lekko zdenerwowana.
- Nie, na niby.- odpowiedział chamsko.
- Louis! Mieliśmy spędzić ten wieczór razem, pamiętasz?!
- Nie krzycz kochanie.- szepnął spokojnie i położył dłoń na moje kolano.
- Zachowujesz się jak psychol.- poprawiłam nerwowo włosy. Na moje słowa chłopak się zaśmiał.
- Podjedziemy do bazy, zostawię ci kluczyki i wrócisz do domu.
- Jasne...- odpowiedziałam smutno. Wkurwiają mnie już te jego humorki, jak zwykle ma mnie w dupie. Nawet nie pomyślał o tym, że mnie to boli. Po jakiś trzydziestu minutach byliśmy na miejscu. Odpięłam pasy i spojrzałam na bruneta, który położył dłoń na moim policzku.
- Uważaj na siebie.- nic nie odpowiedział. Złożył na moich ustach szybki pocałunek i wysiadł z auta. Nałożył okulary i udał się do budynku.


Zaśmiałam się pod nosem widząc jak robi z siebie wielkiego gangstera. A może nim na prawdę był? Nie wiem... nic o nim nie wiem. Było mi przykro, że tak po prostu, bez mrugnięcia okiem mnie wystawił. Zdenerwowana okrążyłam pojazd, by po chwili usiąść na miejscu kierowcy. Jak najszybciej opuściłam to miejsce. Znudzona krążyłam po mieście. Mijałam domy w których były szczęśliwe rodziny, ławki na których całowali się zakochani. "Czemu u mnie wszystko jest czarno białe?"- spytałam się w myślach. Postanowiłam zadzwonić do Alana.
- Halo?- odezwał się damski głos. 
- Yy dzień dobry.- powiedziałam myśląc, że to jego mama.
- Amy?!
- Cornelia?!- krzyknęłam.
- Cholera jasna, szmal czasu.- powiedziała radośnie. 
- Dokładnie. Chciałabyś się spotkać?- spytałam. 
- Okej.- podałam blondynce miejsce i godzinę spotkania. Tak bardzo cieszyłam się na wspólny wypad na kawę. Ostatnio widziałam ją może z rok temu, wyjechała do szkoły w Irlandii i nasz kontakt zanikł. Dziewczyna jest siostrą Alana, dziwne, że nic mi nie powiedział o jej przyjeździe. No ale dobra. Wjechałam na parking i zarzucając sobie torbę na ramię wyszłam z auta. Szłam powoli chodnikiem na spotkanie. Zajęłam stolik na dworze, ponieważ nie było jeszcze chłodno. Czekając na przyjaciółkę zamówiłam sobie latte. Nagle poczułam ręce na oczach.
- Oh Jason.- palnęłam bez namysłu, dziewczyna głośno się zaśmiała.
- Niestety to tylko ja.- powiedziała jednocześnie mnie przytulając. Odwzajemniłam gest, już po chwili siedziałyśmy opowiadając sobie miniony rok.
- Masz kogoś?- spytała w pewnym momencie Cornelia.
- Tak.- odpowiedziałam nieśmiało.- A ty?
- Nie, ale to na razie.- spojrzałam na nią pytająco.- Randkuje z kimś.- wytłumaczyła.
- Mów, opowiadaj.- ponagliłam ją. 
- Ma na imię Zayn, jest bardzo tajemniczy...- zaczęła opowiadać a mnie uwięzła kula w gardle. Ona na pewno o tym nie wie, nie wie o tym niebezpieczeństwie. 
- Masz jego zdjęcie?- przerwałam jej.
- Ehem.- potwierdziła i podała mi telefon. Zatkało mnie, na ekranie zobaczyłam Malika.
- A ty masz zdjęcie Louisa?- spytała. Moje zdziwienie sięgało zenitu. Przecież nic nie mówiłam o moim chłopaku. Corni widząc moją minę zaśmiała się. 
- Wiem o gangu, zachowuj się przy mnie normalnie. Wiem to co i ty, nie spinajmy się.- powiedziała ciszej tak by nikt nie usłyszał.
- Ale skąd? No tak od Zayn'a...- szepnęłam. Pokiwałam głową w geście zrozumienia.- Ile już jesteście razem?
- Mniej niż miesiąc a wy?
- Miesiąc jakiś.
- Też tak masz, że boisz się czasem, że Louis nie wróci? 
- Zdarza mi się. Chcesz się przejść?
- Pewnie.- zapłaciłyśmy za siebie i poszłyśmy pod rękę do parku.
- Zayn...- nie dokończyłam.
- Skarbie, proszę, nie rozmawiamy o tym.- powiedziała smutno blondynka.
- No dobrze.- usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy sobie wszystko mówić. Ta przerwa nie zniszczyła tej przyjaźni, jak zawsze miałyśmy o czym rozmawiać.
- A pamiętasz jak Alan złamał przez nas rękę?- przypominała Cornelia.
- Tak.- obie się zaśmiałyśmy.


W tym samym momencie zaczął dzwonić telefon blondynki. Niechętnie odebrała. 
- Jestem z Amy. No dobrze już jadę.- odpowiedziała oschle osobie, z którą rozmawiała.
- Psychiczny zazdrośnik.- powiedziała w żartach. 
- Nie no spoko, ja też już będę musiała się zbierać.- pożegnałam się z Cornelią, po czym poszłam do auta. Jadąc do domu  sześciokrotnie próbowałam dodzwonić się do Louisa. Bez skutku. Gdy miałam kolejny raz dzwonić akurat zadzwonił mój tata. Przeciągnęłam palcem po ekranie komórki tym samym odbierając połączenie. 
- Hej tato.
- No cześć córcia. Dzwonię żeby Ci powiedzieć, że spotkanie sponsorów wyszło i teraz muszę zostać tydzień dłużej w Nowym Yorku. Wiesz, papiery, zebrania... te sprawy.
- No spoko, poradzę sobie.
- Na pewno? 
- Na sto procent. Muszę kończyć, pa.- szybko się rozłączyłam. Prawdzie mówiąc cieszyłam się. Zawsze lubiłam być sama, dodatkowy tydzień bez ojca brzmi świetnie. Kocham go i nie będąc wyrodną córką mówię, że lubię być sama w domu. Wjechałam na podjazd i od razu wbiegłam do siebie do pokoju. Nie minęło dwadzieścia minut jak usłyszałam pukanie. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
- Harry?- spytałam zdziwiona. Miał rozciętą brew i krwawił z nosa. Ponadto miał pokaleczone dłonie. 
- Czy...
- Louisowi nic nie jest.- wyprzedził moje pytanie. Ale ze mnie idiotka! Zakochany we mnie chłopak przychodzi do mojego domu poobijany a ja myślę o nie wiadomo czym.
- Wejdź, opatrzę cię.- wpuściłam loczka do środka, po czym poszłam po apteczkę. Harry usiadł w salonie na krześle a ja klęknęłam przed nim. Oczyściłam mu rany i w miarę moich pielęgniarskich możliwości zabandażowałam je. Wróciłam do kuchni by umyć ręce. W pewnej chwili poczułam dłonie zielonookiego na swoich biodrach. 


Przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować po szyi. Byłam cholernie zdezorientowana. Te emocje tak ogarnęły moje ciało, że nawet nie drgnęłam.
- Wiem, że tego chcesz...- szepnął mi do ucha.


Tak, tak... wiem, wiem. Zjebałam ten rozdział. Ale na swoje usprawiedliwienie mówię, że pisałam go na telefonie. :(
Piszcie swoje propozycje co do następnego rozdziału. 
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 30 KOMENTARZY

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 9

- Granicy między przyjaźnią, a miłością nikt i nic nie upilnuje.- szepnęłam, niepwena tego co mówię.
- Co ty powiedziałaś?- podniósł głowę i spojrzał zrozpaczony w moje oczy.
- Taki cytat, nie nic. Nie ważne. Wracajmy do domu.- uśmiechnęłam się sztucznie mówiąc to zdanie. Byłam zła, ale przede wszystkim na siebie. Zła na to, że pozwoliłam by moje życie tak wyglądało. Podjechaliśmy pod dom. Spojrzałam na Harrego a on nachylił się do pocałunku.
 - Przepraszam..- szepnęłam tylko i wyszłam z auta. Prawie wbiegłam do domu i zatrzasnęłam drzwi. W tym samym momencie prawie dostałam zawału.
- Co ty tu nadal robisz?- podkreśliłam przedostatnie słowo. Chłopak na mój widok podniósł głowę a nasze oczy się spotkały. Byłam nawet zadowolona, ale bardziej zdziwiona.- Ty płaczesz?- spytałam.
- Nie, coś wpadło mi do oka.- powiedział poważnie i wytarł łze spływającą po jego policzku. Podszedł do mnie i się we mnie wtulił jednocześnie łapiąc głęboki wdech.
- Wybacz mi Amy, zrobimy to jak będziesz gotowa.
- O ile będę.- odepchnęłam go od siebie i poszłam do kuchni. Louis poszedł za mną jak cień. Usiadł na krześle i bacznie śledził każdy mój ruch.


Nalałam wody do czajnika, po czym go włączyłam.
- Chcesz czegoś?- odwróciłam się i spojrzałam na niego.
- Tylko ciebie.- uśmiechnął się w ten słodki sposób.
- Miałam raczej na myśli czegoś do picia.- na moją twarz wkroczył ten głupi rumieniec. Brunet podszedł do mnie a jego ręce powędrowały na moje uda. Podniósł mnie tym samym zmuszając bym oplotła nogi wokół jego bioder. 
- Co powiedział ci Harry?- szepnął całując mój obojczyk. Powoli odchyliłam głowę w bok. Głośno westchnęłam i zebrałam się na kłamstwo.
- Nie widziałam się z nim.
- Ale ktoś widział was, proszę Cię... nie okłamuj mnie.- jego usta przeszły na moją szczękę.
- Tylko rozmawialiśmy.
- O czym?- nie dał mi odpowiedzieć bo jego usta znalazły się na moich wargach. Odepchnęłam go od siebie.
- Niby jak mam ci odpowiedzieć jak mnie całujesz?- zaśmiałam się.
- Nie odpowiadaj, i tak wszystko wiem.- powiedział a mnie przeszły ciarki. Jak to wszystko wie? Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, gdy znowu mnie pocałował. Tym razem odwzajemniłam pocałunek. Wplotłam palce w jego włosy, na co chłopak cicho zamruczał. Niby się całowaliśmy, ale ja myślałam o czymś zupełnie innym, a raczej o kimś innym. Nie... tak nie może być. Ja się całuję z moim chłopakiem, a moje myśli zajmują się Harrym. Szybko wróciłam myślami do Louisa. Już gubie się w tych jego humorkach, raz jest czuły, miły, delikatny a raz chamski, bezczelny i niebezpieczny. Oderwaliśmy się od siebie, gdy już brakło nam powietrza.
- Świetnie całujesz.- szepnął i nachylił się do kolejnego pocałunku. Złapałam go za włosy i lekko odciągnęłam od siebie.
- To nie znaczy, że cały dzień mamy spędzić na wymienianiu się śliną.- oboje się zaśmialiśmy. Było tak pięknie, tylko my... z daleka od jego gangu, mojego ojca i tego całego zamieszania. Tą chwilę przerwał jego telefon. Tomlinson warknął groźnie i beznamiętnie puścił mnie na ziemię. 
- Musisz odbierać?- spytałam z nadzieją w głosie a on jak gdyby nigdy nic wziął do ręki komórkę i przejechał palcem po ekranie tym samym odbierając połączenie.
- Halo?- zignorował moje pytanie.- Teraz? Chyba sobie w chuja lecisz. Nie, nie ma mowy. Zaczynamy dopiero o północy. Kurwa! Chodźbyś miał się obsrać nie zaczniemy akcji w ciągu dnia!- po tych słowach rzucił telefonem o ścianę.
- Harry?- spytałam.
- Nie.- odpowiedział chamsko.
- Zayn?- kolejne pytanie i kolejna chamska odpowiedź.
- Nie.
- To kto?- podszedł do mnie z kurtką w ręku i niedbale musnął moje usta.
- Nie twoja sprawa malutka.- poklepał mnie po ramieniu.
- Ktoś...- zaczęłam.
- Z gangu, okej? Zadowolona? Mam ci podać nazwiska, wiek, adres? Kurwa myślałem, że to ja noszę spodnie w tym związku!- jego oczy pociemniały a mięśnie napięły. Wszystko wróciło do normy wraz z chwilą, gdy do domu wszedł mój ojciec. Byłam przygotowana na wszystko. Awanture, wyzwiska a nawet rękoczyny. Ale mój tato wszedł do kuchni w swoim nienagannym garniturze i podał ręke Louis'owi.
- Witaj Louis.- powiedział.
- Dobry wieczór Panie Peterson.- o kurna, jak oficjalnie.
- To my pójdziemy na górę.- powiedziałam, po czym złapałam chłopaka za rękę i pociągnęłam do mojego pokoju. Gdy już w nim byliśmy zatrzasnęłam drzwi i cała czerwona podeszłam do bruneta opartego o parapet.
- Jaka rozgrzana, to ja tak na ciebie działam?- spytał jednocześnie przekładając mój niesfornie opadający kosmyk włosów za ucho.- Czy to taki odruch, gdy mnie widzisz?
- Możesz jedynie działać na mój odruch wymiotny.
- Oj skarbie.- wyciągnął swoje długie ręce w moją stronę i złapał mnie w pasie.
- Czego?- patrzyłam w podłogę.
- Ubieraj się.
- A co jestem naga?
- Gdybyś była to coś by już się działo w moich spodniach.- wystawił mi język.
- Widzę łatwo się podniecasz.
- Nie dąsaj się i idź nałóż coś ładnego.
- Po co?
- Wyskoczymy gdzieś.- odpowiedział.
- Oh doprawdy? A akcja?
- Zaczyna się dopiero o północy, teraz jest 18, mamy jeszcze 6 godzin skarbie. No idź.- odsunął mnie od siebie. Gdy już miałam odejść poczułam klepnięcie w tyłek. Zignorowałam ten gest i poszłam do łazienki. Poprawiłam swój i tak dobrze trzymający się makijaż i zrobiłam luźnego warkocza przechodzącego przez moje prawe ramię. Poszłam do garderoby i nałożyłam biały kombinezon a na to pastelową niebieską sukienkę z stokrotkami. Spojrzałam w lustro i wyglądałam nawet nieźle.


Nałożyłam do tego kilka bransoletek, po czym wróciłam do chłopaka.
- Wyglądasz pięknie.- szepnął całując mnie w czoło.
- Nie słodź.- klepnęłam go w klatkę piersiową, po czym zeszliśmy na dół. 
- Gdzie idziecie?- spytał ojciec.
- Przejść się.- odpowiedziałam w tym samym czasie co Louis powiedział "niedaleko". Zabiłam go wzrokiem i nałożyłam moje czarne vansy. Wyszliśmy przed dom. Byłam szczerze zdziwiona widokiem jaki zastałam. Są wakacje, jest 18 a na dworze ciemno jak za przeproszeniem w dupie u murzyna. Weszliśmy do samochodu i jak Boga kocham nie przejechaliśmy stu metrów jak zadzwonił telefon bruneta. 
- Halo?- warknął do telefonu jednocześnie włączając na głośnomówiący. 
- Odwołaj wszystkie swoje plany, akcje zaczynamy teraz.- odezwał się niski głos podkreślając ostatnie słowo. No nieźle, teraz się zacznie.

Przepraszam, przepraszam,  przepraszam! Przez bite dwa tygodnie nie dodawałam rozdziału, ale to dlatego, że miałam na pieńku z mamą. 
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 30 KOMENTARZY