Czując jego rękę na swoim kolanie lekko się speszyłam. Jednocześnie jednak poczułam przechodzące przez moje całe ciało przyjemne dreszcze. Spojrzałam na niego kątem oka, a ten jak gdyby nigdy nic patrzył przed siebie na ulicę.
- Louis...- zaczęłam niepewnie.
- Daj mi się dotykać.- na jego słowa wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.
- Chyba sobie żartujesz.- powiedziałam nadal się śmiejąc i strzepnęłam z siebie jego dłoń.
- Nie bądź taka.- szepnął.
- Jaka?- uniosłam pytająco brew do góry.
- No właśnie taka. Odpychasz ludzi swoim zachowaniem, a na prawdę taka nie jesteś. Myślisz, że nie zdążyłem Cię poznać? Sporo się o Tobie dowiedziałem. Straciłaś matkę w niewyjaśnionych okolicznościach i od tamtego czasu kompletnie odcięłaś się od ludzi. Jeśli będziesz się tak zachowywać to nigdy nie zaczniesz życia od nowa. Proszę Cię, pozwól mi się poznać.- po tym krótkim monologu jedna łza spłynęła po moim policzku.
- Ja... ja w taki sposób sobie z tym radzę.
- Przepraszam. Nie chciałem sprawić byś płakała. Na prawdę. Po prostu to dziwne, ja Cię dotykam a Ty od razu mnie odpychasz.
- A co? Mam być jak te Twoje wszystkie dziewczyny? Dziwkowata? Od razu pozwolić Ci się dotykać? Nie jestem taka, przykro mi.
- Jakie moje dziewczyny? Nigdy nie byłem z nikim na poważnie.- odpowiedział lekko zawstydzony a mnie zatkało. Taki chłopak jak on nigdy z kimś nie był. Ja w sumie też ale co mnie do niego porównywać.- Zawsze chodziło tylko o seks.- dodał.
- Zakończmy tą rozmowę.- powiedziałam, po czym odwróciłam twarz i zaczęłam wpatrywać się w obraz za szybą. Po chwili spuściłam głowę w dół.
Miał rację, od niewyjaśnionej śmierci a właściwie zaginięcia mamy kompletnie odcięłam się od świata. Ale przecież to nie moja wina, nie koniecznie chciałam by te sprawy się tak potoczyły.
- Jesteśmy.- wymamrotał Louis, gdy podjechaliśmy pod szarawy budynek, w którym jeszcze pare godzin temu odbywały się zajęcia. Niechętnie wyszłam z auta tym samym głośno trzaskając drzwami. Tomlinson od razu zareagował i gdyby można zabijać wzrokiem byłabym martwa.
- Sory.- rzuciłam byle jakie przeprosiny.
- Mogłabyś być trochę delikatna.- szepnął.
- Oh tak? Myślałam, że lubisz agresywne panienki.
- A co? Próbujesz się dopasować do mojego stylu?
- Niestety, nie uda mi się zamienić w głupią, pustą blond laleczkę.
- Amy, Amy, Amy...
- Skończ. Po prostu napraw moje auto i będzie po sprawie.- mówiąc to oparłam się o drzwi mojego mercedesa. Chłopak podniósł maskę i coś zaczął w niej grzebać. Już po chwili mój samochód był w pełni sprawny.
- Dziękuję.- powiedziałam i obeszłam samóchów, gdy już miałam wchodzić brunet złapał mnie za ramie i spojrzał w oczy. Czekałam na jakiekolwiek słowo, ale ten tylko się gapił. Głośno westchnęłam, po czym szybko weszłam do pojazdu. Odpaliłam silnik i ruszyłam spod mojego liceum z piskiem opon. Jeszcze w lusterku widziałam, że Lou się patrzy.
*
Podjechałam pod mój dom i odruchowo oblukałąm wszystkie okna. Było ciemno, czy mój ojciec zawsze musi pracować na nocną zmianę? Wyszłam z samochodu i otworzyłam furtkę prowadzącą do mojego zacisza. Powolnym krokiem szłam w stronę drzwi, ale kilka metrów przed nimi zatrzymałam się. Pod czekoladowymi drzwiami siedział chłopak z burzą loków na głowie ubrany w obcisłe, czarne spodnie. Jego czarna koszula odsłaniała połowę umięśnionej klatki piersiowej, na której znajdował się niejeden tatuaż.
- Zgubiłeś się?- powiedziałam ironicznie. Byłam na swoim terenie więc nie czułam ani procenta strachu. Na moje słowa brunet od razu podniósł głowę i podszedł do mnie. Wlepił we mnie swoje jasnozielone oczy.
- Jesteś dziewczyną Louisa Tomlinsona?- spytał swoim ochrypłym głosem.
- Słucham? Znam go jeden dzień, ale jeśli przyszedłeś do niego to pomyliłeś domy. On mieszka na przeciwko.- odwróciłam się i wskazałam palcem na dom Lou.
- Nie potrzebuję tego gnojka. Potrzebuję Ciebie.- po tych słowach podszedł do mnie i na moją rękę nałożył srebrną metaliczną kajdankę. Drugą jej część przypiął do swojej dłoni.
- Co do cholery?!- wrzasnęłam.
Naciskaliście na rozdział więc wyszedł do dupy. Ostatnio miałam pare spraw rodzinnych i tak wyszło, że nie dodałam wczoraj rozdziału. PRZEPRASZAM. Mam nadzieję, że choć rozdział chujowy to Wam się spodoba. Nie wiem czy 3 rozdział pojawi się przed świętami dlatego chciałabym już teraz życzyć Wam Wesołych Świąt! Życzę Wam abyście dostali pod choinkę to o czym marzycie, byście spędzili ten czas tak jak go sobie wymarzyliście, spełnienia marzeń, miłości, przyjaźni, wszystkiego najlepszego. Ale przede wszystkim zdrowia i miłości w rodzinie. Bo nie wiem jak Wy, ale dla mnie święta to magiczny czas, w którym najbardziej okazujemy uczucia rozdzinie, jesteśmy dla siebie mili bo nie chcemy zepsuć magii, która panuje w tym dniu. Życzę Wam by wszystkie Wasze sprawy ułożyły się po waszej myśli. ŻYCZĘ WAM WESOŁYCH ŚWIĄT.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY, WIEM, ŻE DACIE RADĘ
Miał rację, od niewyjaśnionej śmierci a właściwie zaginięcia mamy kompletnie odcięłam się od świata. Ale przecież to nie moja wina, nie koniecznie chciałam by te sprawy się tak potoczyły.
- Jesteśmy.- wymamrotał Louis, gdy podjechaliśmy pod szarawy budynek, w którym jeszcze pare godzin temu odbywały się zajęcia. Niechętnie wyszłam z auta tym samym głośno trzaskając drzwami. Tomlinson od razu zareagował i gdyby można zabijać wzrokiem byłabym martwa.
- Sory.- rzuciłam byle jakie przeprosiny.
- Mogłabyś być trochę delikatna.- szepnął.
- Oh tak? Myślałam, że lubisz agresywne panienki.
- A co? Próbujesz się dopasować do mojego stylu?
- Niestety, nie uda mi się zamienić w głupią, pustą blond laleczkę.
- Amy, Amy, Amy...
- Skończ. Po prostu napraw moje auto i będzie po sprawie.- mówiąc to oparłam się o drzwi mojego mercedesa. Chłopak podniósł maskę i coś zaczął w niej grzebać. Już po chwili mój samochód był w pełni sprawny.
- Dziękuję.- powiedziałam i obeszłam samóchów, gdy już miałam wchodzić brunet złapał mnie za ramie i spojrzał w oczy. Czekałam na jakiekolwiek słowo, ale ten tylko się gapił. Głośno westchnęłam, po czym szybko weszłam do pojazdu. Odpaliłam silnik i ruszyłam spod mojego liceum z piskiem opon. Jeszcze w lusterku widziałam, że Lou się patrzy.
*
Podjechałam pod mój dom i odruchowo oblukałąm wszystkie okna. Było ciemno, czy mój ojciec zawsze musi pracować na nocną zmianę? Wyszłam z samochodu i otworzyłam furtkę prowadzącą do mojego zacisza. Powolnym krokiem szłam w stronę drzwi, ale kilka metrów przed nimi zatrzymałam się. Pod czekoladowymi drzwiami siedział chłopak z burzą loków na głowie ubrany w obcisłe, czarne spodnie. Jego czarna koszula odsłaniała połowę umięśnionej klatki piersiowej, na której znajdował się niejeden tatuaż.
- Zgubiłeś się?- powiedziałam ironicznie. Byłam na swoim terenie więc nie czułam ani procenta strachu. Na moje słowa brunet od razu podniósł głowę i podszedł do mnie. Wlepił we mnie swoje jasnozielone oczy.
- Jesteś dziewczyną Louisa Tomlinsona?- spytał swoim ochrypłym głosem.
- Słucham? Znam go jeden dzień, ale jeśli przyszedłeś do niego to pomyliłeś domy. On mieszka na przeciwko.- odwróciłam się i wskazałam palcem na dom Lou.
- Nie potrzebuję tego gnojka. Potrzebuję Ciebie.- po tych słowach podszedł do mnie i na moją rękę nałożył srebrną metaliczną kajdankę. Drugą jej część przypiął do swojej dłoni.
- Co do cholery?!- wrzasnęłam.
Naciskaliście na rozdział więc wyszedł do dupy. Ostatnio miałam pare spraw rodzinnych i tak wyszło, że nie dodałam wczoraj rozdziału. PRZEPRASZAM. Mam nadzieję, że choć rozdział chujowy to Wam się spodoba. Nie wiem czy 3 rozdział pojawi się przed świętami dlatego chciałabym już teraz życzyć Wam Wesołych Świąt! Życzę Wam abyście dostali pod choinkę to o czym marzycie, byście spędzili ten czas tak jak go sobie wymarzyliście, spełnienia marzeń, miłości, przyjaźni, wszystkiego najlepszego. Ale przede wszystkim zdrowia i miłości w rodzinie. Bo nie wiem jak Wy, ale dla mnie święta to magiczny czas, w którym najbardziej okazujemy uczucia rozdzinie, jesteśmy dla siebie mili bo nie chcemy zepsuć magii, która panuje w tym dniu. Życzę Wam by wszystkie Wasze sprawy ułożyły się po waszej myśli. ŻYCZĘ WAM WESOŁYCH ŚWIĄT.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ ZA 25 KOMENTARZY, WIEM, ŻE DACIE RADĘ